Wspomina ks. Konrad Urbanowski
Dobroci Zgromadzenia doświadczyłem z chwilą wyjazdu za granicę. Po 2 latach starań o paszport – doczekałem się tego. Ks. Wojciech Kania był właśnie w Polsce, a pracował już wtedy we Francji. Wakacje mu się kończyły, więc powiedział mi: „Jak wszystkie formalności załatwisz, pojedziesz ze mną samochodem do Paryża. Wiele się nie żegnaj, tylko jedź ze mną.
Będziesz miał okazję zobaczyć Europę przed wyjazdem do Kanady okrętem Cunard w październiku”. I tak 19 czerwca 1964 r. ruszyliśmy za granicę. Pierwszym etapem i przyjemnością tej podróży było spotkanie naszych księży w Niemczech Zachodnich. Zatrzymaliśmy się w naszym domu w Essen. Potem była już północna Francja i spotkanie kolegów, których nie widziało się od 1939 r. Zatrzymałem się w St. Denis pod Paryżem, gdzie ks. Kania mnie zostawił, a sam pojechał w Ardeny, jako dyrektor obozu polskiej młodzieży. Dojechałem później do niego. W sierpniu brat Władysław Szynakiewicz, pracownik Polskiej Misji w Paryżu, organizował pielgrzymkę Polonii do Lourdes. Udało mi się dołączyć do tej tygodniowej pielgrzymki. Były to wspaniałe przeżycia religijne: Msze św. w Grocie lub w innym kościele, procesje ze świecami i z chorymi, kąpiele w cudownym źródle. Nadarzyła się jeszcze jedna wspaniała okazja: mój kolega kursowy, z którym nie widziałem się od 1939 r., bo był w obozie koncentracyjnym w Dachau, zaprosił mnie do Rzymu. Akurat rozpoczynała się III sesja Soboru Watykańskiego II. Miałem szczęście być na uroczystym otwarciu tej sesji i zobaczyć po raz pierwszy papieża Pawła VI. W Rzymie zatrzymałem się w domu arcybiskupa J. Gawliny, gdzie mieszkał ks. Okroy. Było to już moje drugie spotkanie ks. arcybiskupa, bo pierwszy raz widziałem go w Poznaniu w roku 1937 na Kongresie Chrystusa Króla, kiedy był jeszcze biskupem polowym Wojska Polskiego i przemawiał w kilku językach.
9 października 1964 r. pojechaliśmy do portu Le Havre, odwiedzając po drodze św. Tereskę w Lisieux. 16 października, po burzliwej podróży, dobrnęliśmy do Montrealu. Czekał tam na mnie ks. Jan Otłowski, który był w Montrealu na Zjeździe Polonii. Po dwuletnim pobycie w Kanadzie pojechałem do Stanów Zjednoczonych. W międzyczasie przyjechał do USA ks. Wojciech Kania, który z polecenia o. Ignacego Posadzego rozpoczął organizowanie prowincji w Ameryce Północnej. Otrzymałem zajęcie w diecezji Providence. Zaczęła się pionierska praca przy wprowadzaniu języka polskiego do liturgii Mszy św. Wokoło wprowadzano język angielski, trzeba było więc ratować Polonię i na własną rękę tłumaczyć teksty, bo w Polsce jeszcze nie wprowadzano języka polskiego i nie było tekstów. Episkopat Polski pozwolił nam na korzystanie z mszalików polskich.
We wrześniu 1969 r. przyjechał do Bostonu ks. kard. Karol Wojtyła, aby z polecenia Księdza Prymasa Stefana Wyszyńskiego podziękować ks. kard. Cushingowi za pomoc dla Kościoła w Polsce. Ja byłem wtedy w Hyde Parku, na przedmieściu Bostonu, jako wikary w kościele pw. św. Wojciecha. Przygotowaliśmy dla ks. kard. Wojtyły Mszę św. w języku polskim. Kościół był przepełniony, ks. kardynał odprawiał po raz pierwszy po polsku. Był wyraźnie wzruszony i powiedział nam, że wróci do Polski i opowie wszystkim biskupom, jak powinna wyglądać Msza św. w języku polskim.
Ks. Konrad Urbanowski SChr