Do Matki Bożej...
Parafia pw. Matki Boskiej Częstochowskiej w Sterling Heights wita pielgrzymów.
Znów stało się coś spektakularnego. Niezwykłego. Choć pozornie niewielkiego, nawet w skali naszego środowiska. Mszą świętą w kościele Matki Bożej Częstochowskiej, odprawioną w niedzielę 25 sierpnia o godzinie 1:00, zakończyła się już piąta piesza piegrzymka do tego swoistego sanktuarium. Jak się wyraził ks. Paweł Bandurski SChr, przełożony północnoamerykańskiej prowincji księży chrystusowców, który przewodniczył tej mszy, choć pierwsza nasza pielgrzymka była zaledwie „procesją” ze słowackiego kościoła za rogiem, to co roku dystans i sposób pielgrzymowania się zmieniały i dziś już – całym sercem jestem za tym stwierdzeniem – mamy z czego być dumni. Trzy dni pielgrzymowania, 25 mil modlitwy, przy końcu około 220 uczestników, różańce, koronki, bąble na nogach, pot i umęczenie, nawet skurcze mięśni, to wszystko ofiarowane w wielu ważnych intencjach, sprawach, które samemu trudno nieraz nawet zrozumieć, a co dopiero rozwiązać. Oprócz pielgrzymów mnóstwo ludzi wspierających tę drogę, pomocników, sponsorów, dusz tak życzliwych, że aż się chiało iść...
Tajemnica pielgrzymowania sama w sobie nie jest trudna do zrozumienia. Na różne sposoby można ją uzasadniać, ale już kiedy człowiek sięgnie do Starego Testamentu, dostrzeże łatwo ideę drogi, która oczyszcza i prowadzi do konkretnego celu. Chyba najważniejszą pielgrzymką w Piśmie Świętym jest droga Narodu Wybranego z Egiptu do Ziemi Obiecanej, dziwna i pokręcona, ale naznaczona niezwykłą obecnością Boga, zmagającego się ze zwątpieniem, niepewnością, niewiarą, a nawet wręcz buntem tych wybranych. Tą samą paletą barw uderzają rozmowy, spowiedzi, czy nawet śpiewy w czasie tej naszej pielgrzymki. I pewnie dlatego jest tak potrzebna: żeby uświadomić sobie, co w nas jest, i jak się z tym wszystkim uporać.
Rozmawialiśmy o wielu sprawach podczas drogi. Chciałbym wspomnieć tylko jedną myśl, z którą wielu z nas się zmaga: po co. Po co idziemy, skoro można przecież skuteczniej podobną imprezę rekolekcyjną zorganizować czy u siebie, czy w jakimś innym ośrodku, być lepiej słyszalnym, widzialnym, porozdzielać materiały, wyświetlić, posilić, wszystko... Tymczasem droga zawsze pozostanie drogą i jeśli nawet ze wszystkich rodzajów modlitwy pozostanie już tylko krok po kroku, to to też ma sens. Mówiliśmy o tym, że można się modlić paciorkami, można rozmawiać z Panem Bogiem, można Go kontemlować, adorować, można Mu ofiarować swoje codzienne prace, cierpienia, ale można też po prostu do Niego iść. I wtedy też się dzieją cuda.
Po prostu trzeba by zobaczyć twarze tych wszystkich, którzy doszli...